Bliskość naszych rodzin miała początek w studenckiej przyjaźni mojej mamy i żony kompozytora – Mieczysławy Hanuszewskiej, zwanej przez przyjaciół Lalą. Lubiłem nasze spotkania, szczególnie gdy pan Bogusław przywoził z Niemiec rarytasy i inteligentne zabawki, które zajmowały nas z Piotrem – synem kompozytora. Bardzo radosny i ciekawy był to dom, zwłaszcza tryskająca unikalnym humorem i optymizmem pani Lala.
Edukację muzyczną rozpocząłem z inspiracji pana Bogusława – późniejszego świadka mojego bierzmowania. Żywo interesował się moimi postępami, kupował płyty i struny. Bywaliśmy też na koncertach i prezentacjach jego dzieł. Korzystał także z talentu mojego ojca, architekta, wspaniałego rysownika. Po latach na wystawie grafik pokazał mi kilka prac, których Tato był współautorem.
Gdy byłem już koncertmistrzem Capelli Cracoviensis, skomponował dla mnie koncert Leopolis, wykonany w Filharmonii Krakowskiej w 1994 roku, powtórzony później w Przemyślu i lwowskiej katedrze, co silnie przeżyłem – ojciec mój, jak i kompozytor, pochodził ze Lwowa. Pan Bogusław dopisał doń jeszcze cztery kadencje. Ostatnia z partią sekundujących skrzypiec ze skordaturą D-Es-E-F dla mojej żony Jadwigi, świetnej skrzypaczki – liderki naszej orkiestry. Planował nagrać utwór i wydać z dedykacją dla mnie, lecz to marzenie już się nie spełniło.